Dzień dziesiąty – ostatki + półmraton

Niestety wakacje powoli się kończą, po iście zimowej nocy zakończonej atakiem mgły, rano pojawiło się słońce. My dziś bez planu, każdy robił co chciał. Tata poszedł biegać (skończył po 21km), syn rowerował, mama łapała promienie słońca i też poszła biegać. Po południu poszliśmy do lasu po drewno na ognisko. Teraz mamy gratis koncert (jest w pobliskiej Marinie, ale po wodzie świetnie niesie się muzyką). Jutro czeka nas cały dzień jazdy.

Loading