Narty… bez nart

Nocą okazało się, że rodzinne święta są okazją do spotkania nie tylko rodziny. Wystarczy jeden nosiciel, by „załatwić” 7 z 10 osób 🙁

Żona nie wstała na śniadanie. Ja rano byłem jeszcze na tyle na chodzie, że po zaopatrzeniu domu w izotoniki zabrałem Szymona na stok i… 90 minut stałem w wichurze, podziwiając, jak syn pod okiem instruktorki opanowuje tajniki jazdy na nartach.

Po powrocie do domu czułem się coraz gorzej. Jeszcze wyciągnęli mnie na małe zakupy i „film mi się urwał” … dziś ja spałem na izolatce 😉