Skansen

Dziś odbyliśmy wycieczkę do Olsztynka. Pojechaliśmy przez Olsztyn i to był raczej błąd, bo: a)wyjazd z Mrągowa na Olsztyn to jeden wielki plac budowy, b) droga była znośna, ale ruch spory. Za Biskupcem zrobiło się europejsko, a widać, że przymiarki idą w stronę co najmniej S-ki (drogi szybkiego ruchu). Niestety wszystko, co dobre, się szybko kończy, a Olsztyn można ogłosić miastem – dziurą (drogową). Dojazd do Olsztynka łatwy, w mieście wita nas Biedronka, ale znaków na Skansen brak (tzn. jest jeden: „restauracja w skansenie przeniesiona do centrum”). Niestety w centrum brak wskazówek, jak dojechać. Wreszcie pytamy GPS-a o drogę, a ten wysyła nas do zamkniętej bramy… Tam odnajdujemy tabliczkę z nazwą ulicy, gdzie jest główne wejście. 20min zajęło nam odnalezienie go. Biedniejsi o 4zł (parking), udajemy się na zwiedzanie.

Wejście rodzinne kosztuje 19zł, w środku pusto, Kret nic nie pamięta (a był tu za młodu nie raz). Zwiedzamy, Szymon poluje na konie. W jednej z chat odnajdujemy zabawki z przeszłości. Wg informacji na tabliczce można wejść i się pobawić, niestety nasze nadzieje rozwiewa pani, krzycząc, że tu nie wolno niczego dotykać… Placu zabaw na terenie skansenu też brak. Dobrze, że chociaż jakieś zwierzęta pałętają się miedzy eksponatami, bo inaczej Szymon by się na śmierć zanudził.

Po 2h opuszczamy skansen i szukamy lodów. „Gdzie te lody ??” – co chwilę dopytuje się najmniejsza Klucha. W Olsztynku posilamy się na rynku i dowiadujemy się, że 20m to za dużo, by dogonić syna. Skubany nam do zabawkowego uciekł (dobra, ma chłopak pamięć przestrzenną).

Dalej jedziemy do Mierek. Tam „tata świnka” (z bajki Świnka Peppa) przypomina sobie wakacyjne wyjazdy za młodu. Ośrodek Kormoran nadal stoi, jest już otwarty, trochę się pozmieniał, trochę zarósł… „Gdzie są lody?” – znowu ktoś pytał. Dostał je w hotelowej restauracji. Nad samym jeziorem znajoma cisza i pustka, tylko ten nowy budynek z przystanią nad samą szosą zakłóca spokój.

Powrotna droga odbywa się przez Szczytno i to jest strzał w 10. Droga do Jedwabna pusta, nowa, wyremontowana z głową. Dawno nie jechałem po drodze w PL, gdzie nie dało się nie stosować do znaków. Ba, uważam, że niektórych zakrętów i tak nie dało się przejechać z dopuszczalną prędkością 90km/h. Przynajmniej ja nie dałem rady. Na dodatek dosłownie co 2km są miejsca odpoczynku. Widokowo droga 1000 jezior i lasów. Szczytno pokonujemy sprawnie i szybko, a co najważniejsze po równych drogach. Do Mrągowa docieramy od innej strony, więc korków brak.
Synu widząc hotel od razu zmienia płytę i od teraz słyszymy „Basen, basen, basen”. Dwie godziny później odmoczeni wracamy do pokoju. Jeszcze tylko godzina oglądania bajek i można iść spać.