Spacer biegówkowy szlakiem „U kaplicy”

Dziś chwyciłam narty pod pachę i podczas gdy chłopaki jechali na stok wygodnym skibusem, ja na piechotę pokonałam ponad kilometr, by móc pojeździć na odkrytym wczoraj w drodze powrotnej terenie. Pogoda była do jakiejś 14.00 wyjątkowo fotogeniczna. Potem przyszło zachmurzenie i super klimat nieco się ulotnił. Bieganie w kółko tą samą trasą to jednak nie jest mój żywioł, wolę jak krajobraz się zmienia, a bieganiu towarzyszy pewna dynamika. Tym bardziej, że zjazdy nie idą mi jeszcze tak gładko jak podejścia. A tutaj bez przerwy wpadałam w schemat: podejście – zjazd. No ale powiedzmy, że znalazłam świetne pole do treningu, na którym dało się wreszcie nieco popracować nad techniką. Do domu wróciłam inną drogą niż wczoraj i odkryłam tam piękny sztruksik.