V Bieg Dzika

Po krótkiej* nocy szybko przyszedł dzień biegu. Jako że start był o 10:00 To z domu wyjechałem po 9:00, na szczęście na miejscu było łatwo zaparkować, więc szybko odebrałem pakiet startowy i zabrałem się za rozgrzewkę. Start był chwilę po 10:00, tym razem znałem trasę, dlatego nie szalałem na pierwszych dwóch kilometrach (bo tu kończył się podbieg), niestety i tak zapłaciłem za „wakacje” w lipcu na kolejnym kilometrze. Do siebie wróciłem dopiero na czwartym kilometrze i tak bez finiszu wbiegłem na metę. Okazało się że mimo szutru, braku snu, skręconej w lipcu kostki, ustanowiłem rekord życiowy.

* Z integracji do domu wróciłem o 2:00