Mini-golfista

Syn dziś oddawał się kolejnej pasji, niestety dla nas – z szewską pasją.
Zaciągnął nas na pole golfowe, gdzie zapragnął nie tylko być najlepszy, ale i trafiać prosto do dołka po jednokrotnym uderzeniu piłki kijem. Jak to śpiewają co poniektóre bardy „twoja ambicja zabija ciebie”. Tak było i w tym przypadku. Mieliśmy więc pokaz histerii za histerią, gdy tylko się nie udawało. A czasem udawało się za kilkunastą próbą…
Szczęśliwie dobrnęliśmy do końca – zaliczyliśmy wszystkie stanowiska i dopiero wtedy można było odetchnąć z ulgą. Bestia z syna ulotniła się i wrócił słodki, aniołkowo-lokowaty syneczek, który usnął na mamince w trakcie jedzenia obiadu.
No cóż, ze skrajności w skrajność, tak to życie z Szymonem wygląda.