Praca w podgrupach

Rano ciężko było wstać po wczorajszych biegówkach. Wyszliśmy przed 11 i udaliśmy się w dwie strony. Żona pobiegła na biegówkach do harrachov, a my skibusem udaliśmy się do Hornych Domków. Zakup karnetów bez kolejki, po chwili jedziemy schodami ruchomymi pod kanapę. Bez kolejek po chwili już lecimy kanapą. Tylko zamiast na Łysą hore docieramy na Lovcenka. Coś nam nie wyszło, na dodatek tu jest tyle tras że nie wiemy jak wrócić. Trochę to trwało zanim się tu ogarnęliśmy. Szymonowi najbardziej spodobała się trasa z muldami koło Kaprun. Rozpędził się na nich do 50km/h i sporo przeleciał. Trafiliśmy też na kanapę na samą górę. Mimo sporej kolejki najdłużej czekaliśmy 5min. Na Łysej górze inny świat, inny śnieg, co za widoki… Tylko trochę wiało. Z góry jest 3000m jazdy non stop i nie powiem moje uda to odczuły, szczególnie w tym puchu na górze. Po 4 godzinach jazdy wróciliśmy do skibusa. Mama w tym czasie przebiegła 13km po okolicy. Wieczorem pojechaliśmy na obiad do Harachova i prawie go nie zjedliśmy, bo bez rezerwacji trudno się gdzieś wbić. Na szczęście na jutro mamy już stolik zaklepany 😉