Łapa…

Plan był prosty, wstajemy, najadamy się śniadaniem i po 10 wyruszamy. Ok 5h jazdy z przerwą na obiad i najpóźniej po 16 jesteśmy w domu…

Wszystko dobrze szło do wjazdu na S1 w Żywcu. Przy przyspieszaniu auto wpadło w dziwne wibracje, odpuściłem gaz, po chwili udało mi się trochę rozpędzić ale w lusterku zobaczyłem biały dym… Powoli doturlaliśmy się do zjazdu z S1 i zatrzymałem auto. Biały dym odrazu pojawił się w środku. Szybko opuściliśmy pojazd i z gaśnicą zbliżyliśmy się do komory silnika. O dziwo w środku nie było niepokojących objawów, olej był, płyn chłodniczy też. Wezwaliśmy lawetę, po ok godzinie pojechaliśmy do warsztatu.

Szybka diagnoza i już było wiadomo że „wypadł” wtrysk z cylindra. Problemem okazała się pęknięta łapa i śruba. Przez chwilę było zagrożenie ze śrubą została w bloku, ale mechanik jakoś sobie z nią poradził. Na szczęście w Bielsku były dostępne części, co nie zmienia faktu że ich zorganizowanie trochę potrwało. My przez ten czas zwiedziliśmy Czechowice-Dziedzice, jedliśmy pizzę, bawiliśmy się z kotem.

Auto udało się naprawić przed 16, dostaliśmy też polecenie by wymienić wszystkie łapy, podkładki i śruby od wtrysków po powrocie. Jeszcze tylko szybka płatność na numer telefonu i mogliśmy jechać.

Długo nie ujechalismy bo na S1 przed DK86 utknęliśmy w korku. Po pewnym czasie udało nam się z niego uciec. Niestety sytuacja powtórzyła się na A1 przed Częstochową.

Przed 19 zrobiliśmy sobie przerwę w nowym KFC na S8 za Piotrkowem a trochę po godzinie dotarliśmy do domu.