Poniedziałek

To był dzień laby, z rana trochę się obijamy, jeśli można tak powiedzieć, bo Szymon nie może pozostać bez ruchu dłużej niż 30sek. Ok. południa zmęczeni postanawiamy zjeść coś w Libercu (wybór pada na tutejszy bar mleczny). Po południu basenujemy się, tzn. próbujemy, bo synowi najbardziej odpowiada brodzik do mycia stóp :/ Pod wieczór na kempingu pojawia się dmuchany zamek do skakania, w którym Szymek spędza trochę czasu. Pada (syn) jak zwykle ok. 22.