Dzień czwarty – Legoland

4 lipca 2016

Dzisiaj od rana  maszerujemy do Legolandu z tłumem innym ludzi. Nasz kemping ma specjalne wejście na teren parku rozrywki. Jesteśmy tuż po 10.00, ale i tak trzeba swoje odstać. Jako pierwszy napotykamy dział egipski. Szymon pozuje pod wielkim posągiem Faraona, w całości z klocków Lego. Po drodze mijamy śpiewające kamienie ? witają nas przebojem ?We will rock you?.
Zaczynamy od przejazdu kolejką LEGO DUPLO na pedały. Potem Szymon bierze udział w turnieju rycerskim Lego, wyposażony w konia Lego. Potem nakłaniamy go, by przejechał się łódka canoe.  Następnie zjeżdżamy razem wielką łodzią wprost do wody ? bierzemy udział w rodzinnej eskapadzie w głąb dżungli. Po tym doświadczeniu chłopaki nie mają dość wody i wrażeń ? decydują się wielką wodną bitwę piracką. Najpierw walczą na morzu, a potem jeszcze z brzegu, atakując armatkami inne statki.
Po wodnych szaleństwach, by  ostudzić emocje wchodzimy na chwilę do labiryntu policyjnego, pełnego luster i laserów.  Potem syncio namawia nas na przejazd Kolejką małym smokiem chińskim.
W ramach odpoczynku idziemy pozwiedzać miniland ? czyli różne miasta i ich charakterystyczne budowle w miniaturze,  zbudowane z klocków Lego. Widzimy Amsterdam, Hamburg, Dusserdolf, poznajemy Wenecję i Berlin. Oglądamy też, w specjalnie zaaranżowanym kąciku,  sceny ze star Wars.
Natępnie robimy przerwę na jedzonko ? tym razem jest to sznycelek z frytkami. Posileni udajemy się na wodny plac zabaw DUPLO. Szymon wreszcie może się wyszaleć i wymoczyć do woli.
Potem idziemy na wciągarkę, karuzelę napędzaną siłą ludzkich mięśni. Po kolejnej rundce po parku minatur Synek darowuje nam chwilę odpoczynku i idzie na zwyczajny plac zabaw ? ogromny statek. Tam znajduje 20 EU, które potem z przyjemnością wyda w sklepie.
Po Powrocie na kemping chłopaki idą na park linowy. Zaczyna się niewinnie od krótkiego szkolenia, ale już po chwili zdobywamy pierwszy poziom. Dwie trasy jakieś 3m nad ziemią, liczne utrudnienia, mimo wszystko sprawnie nam idzie Potem przychodzi Synkowi szalony pomysł skorzystania z tyrolki. Jako że nie mamy gopro postanawiamy wysłać po nią mamę a sami z lekkimi oporami idziemy na drugi poziom. Tu chyba z racji wysokości Szymon ma opory i lęki. Niestety trasa jest jednokierunkowa i musimy ją przejść by zejść. Łatwo nie jest, szczególnie pod koniec. Trochę tamujemy ruch, ale wspólnymi siłami udaje nam się przejść tą trasę. Potem przychodzi pora na tyrolkę. Syn z odwagą ja w pełnym stresie. Co ciekawe tu Szymona nie paraliżuje wysokość. Tyrolka to trzy odcinki nad jeziorem. Najtrudniej zacząć potem już jest z górki. Kilka kółek jeszcze zrobiliśmy.
Synowe wyznanie: ?to są wakacje mojego życia? pomiędzy Legolandem a parkiem linowym?


Następny dzień

Loading