Dzień siódmy – Marsowe wodospady

12 lipca 2017

Dzisiaj z rana jedziemy oglądać potęgę wodnej natury – wodospady. Już kiedyś przerabialiśmy podobną wycieczkę. Tym razem wydaje się, że droga pod górę zaraz się skończy, ale do pokonania są podejścia do 3 platform widokowych. Po drodze Szymico zaprzyjaźnia się z alpejskim motylkiem, który wcale nie chce go opuścić. Może polubił kolor jego koszulki?
W trakcie zdobywania wodospadu podejść było sporo, dość wymagających, a na końcu drogi okazuje się, że zejście prowadzi lasem drogą pełną korzeni. Na osłodę czekają nas ciekawe alpejskie widoki, jak dotąd jedne z lepszych na tym wyjeździe.
Następnie podejmujemy decyzję o wyruszeniu na górę widokową. Syn chciał wjechać kolejką panoramiczną, tak więc kiedy zobaczył zwykłe wagoniki, był rozczarowany. Zaczął nam marudzić. Ale potem na górze 2600 m kiedy zobaczył płachty śniegu, jego entuzjazm wrócił, a nawet zbudziła się w nim dusza kozicy. Żwawo pomykał po górkach, zostawiając nas w tyle. Podeszliśmy trochę do góry, tak by zyskać dobrą perspektywę do robienia zdjęć. Syn szuka po drodze kolejnych kryształów, dlatego wraca z tej wycieczki z kieszeniami pełnymi kamieni…
Potem z kolejki wypatrujemy fajny plac zabaw – naturalny z drewna jak większość tutaj. Jest na nim nawet tyrolka. Było też wysokogórskie jeziorko odmrażające stopy, ale Szymciowi to niestraszne. Tapla się w nim jak kaczka. Dwukrotnie zalicza też błotną kałużę nieopodal jeziorka, dlatego do domu wraca w samych majtkach. Spodenki przepieramy w jeziorku 😉


Następny dzień

Loading