Dzień piętnasty – Wypoczynek

Nocleg: Camping Marina di Roma


Wstajemy ledwo o 10.00. Syn nakręca się na plażing, ale zanim ogarniamy wszystko po wczorajszym dniu, mija trochę czasu. O 12.00 wychodzimy, ale w połowie drogi mamie przypomina się o niezabranej czapie Szymona. Wracam po nią, ale czapy w przyczepie brak. O co chodzi, myślę. Wracam do nich i okazuje się, że czapa została jednak zabrana wraz z klamotami na plażę. Dziś na plażowisku więcej ludzi, zapewne z powodu braku wiatru, mniejszych fale i ogólnego gorąca. Sezon dopiero się zaczyna.

Syn wytrzymuje w bezruchu 5 minut, a potem na zmianę: gra w piłkę, biega w wodzie, pływa w wodzie, tonie w wodzie i tak w kółko. Ja po 3 godzinach padam i idę jeść. On tylko zmienia rodzica, z którym wchodzi do wody, i pije. Dalszy czas upływa na moczeniu synka aż mu ręce się odmoczyły :P. Dopiero po 17.00 udaje się nam go przekonać, by coś zjadł. Prawdziwy południowiec się z niego zrobił. W barze na plaży sjesta trwa do 18.30. Idziemy więc na fast fooda obok sklepu. Syn zamawia kawał sporej pizzy, my lazanię i gnocchi. Pizzy po chwili nie ma, gnocchi z sosem pomidorowym i parmezanem też dobre, ale lazania przebija wszystko. Syn zamawia drugą ćwiartkę pizzy, a my lazanię. Jeden szczegół nas tylko rozprasza ? ogromna chmura, z której grzmi, i przed którą ludzie uciekają z plaży. Ale jeszcze nie pada. Po spasieniu się za 18EU idziemy na kemping motywowani odgłosami z nieba. Docieramy cali. Popadało chwilę i tyle.

Syn wyciąga mnie na piłkarzyki ? przegrywam. Potem kąpanie, sprzątanie i jedziemy do sklepu po coś na drogę.

Zaliczamy też lody i plac zabaw, gdzie syn miejscowym pokazuje, jak się wchodzi w niedostępne miejsca.

Na kempingu ogarniamy przyczepę, by jutro po przebudzeniu odjechać w 5 minut. Synek gra z mamą kilka meczów w piłkę kopaną (w swojej nowej koszulce) i potem wyciąga nas na frytki ? bo zgłodniał. Jak zwykle jest północ, a my dopiero spać uderzamy?

Ten kemping pozornie jest gorszy od poprzedniego – dziwnie rozplanowany, płatne i gorszej jakości prysznice. Ale jedzenie kempigowe – pycha. Do plaży dalej, ale tutejsza dużo lepsza od tej koło Wenecji. Nawet Morze Tyrreńskie ciekawsze niż Adriatyk… Gdybym miał wybierać, gdzie jest lepiej – tu czy pod Rawenną – to jednak ta miejscówka wygrywa :).


 

 Następny dzień

Loading