Na Węgry - 11.8.2013
Dystans : 575km
Czas: 8,5h
Srednia jazdy 76km/h
Trasa: Ostrava - Brno - Bratysława - Gyor - Letenye
Czas na jakiś czas pożegnać Ostrawę i udać się w drogę na południe.
Pogoda z rana odpowiednia (ok. 20C), my spakowani. Cudowni Polacy od rana piją szampana. Po 9:00 już nas tam nie ma.
Dojazd na D1 prosty i znany, dalej spokojnie, auto spisuje się znakomicie. Tylko jechać. Gdzieś przed Brnem jemy sobie buły ze stacji benzynowej. Szymon jak zwykle nie trafia z lodem - a kaktusów brak...
Gdyby nie ta cudowna nawierzchnia z betonowych płyt, byłoby super, a tak - choroby morskiej można dostać.
Na szczęście Słowacja jest równa (nawierzchniowo), bo autostrada lubi podnosić temperaturę silnika.
Tym razem obyło się bez przygód. Tankujemy w Bratysławie i odkrywamy że spalanie jest ciut ponad 10l/100km Trochę dużo…Ceny też nie za niskie (prawie 1,5EU za litr).
Jeszcze chwila autostradą i już śmigamy przez Węgry - niby 220km, ale wyszło prawie 250.
Jedyny plus jest taki, że jest równo. Szkoda tylko że nawigacja próbuje nas przeciągnąć polnymi drogami. Przed 18.00 jesteśmy na miejscu. Miało być ok. 500km, wychodzi prawie 600…
Tuż przed dotarciem na kemping udaje nam się zablokować drogę - próbuję bez powodzenia zakręcić na 8-metrowej drodze zestawem o długości prawie 10m. Muszę w końcu podzielić się na dwa :P, by kontynuować zawracanie.
Potem jeszcze tylko szybki kurs na granicę do kantoru i możemy osiąść na dobre.
Kemping drogi, ale z basenami termalnymi, w których się moczymy prawie do zamknięcia.
Potem szybko gotujemy obiad w miejscowej kuchni.
Późnym wieczorem jeszcze się kąpiemy. Tata walczy z szerszeniem, którego skusiła melonowa pianka do golenia. Najada się strachu, ale wygrywa bitwę. Wymyci padamy dość szybko, tzn. Szymon pada, bo ja nadrabiam zaległości w rozliczeniu finansów (5 różnych walut).
Idziemy spać po 1.00 w nocy.
Warto zwiedzić:
Węgry
 W drodzę
|
 Witamy Słowację
|
 Dziś już dobrze
|
 W drodzę
|
 Termalnie
|
 Termalnie
|
 Termalnie
|
 Termalnie
|
 Na kempingu
|